scarbeque

joined 4 years ago
[–] scarbeque@szmer.info 1 points 3 months ago (1 children)

Nie chodzi, żeby nie przepadły ale żeby były dostępne

[–] scarbeque@szmer.info 1 points 5 months ago (1 children)

No taki wniosek wypływał z materiału Działu Zagranicznego na temat Milei'ego. Że jest tylko figurantem a decyzje podejmują osoby z jego otoczenia.

[–] scarbeque@szmer.info 5 points 5 months ago

Brawo dla Kanadyjczyków, powinniśmy brać z nich przykład.

[–] scarbeque@szmer.info 3 points 5 months ago

Słyszałem od kuzyna korwinisty, że Milei chce (a może już to robi) gromadzić rezerwy walutowe Argentyny w kryptowalutach. I, że Menzen chce oczywiście robić to samo w Polsce.

 

Professor Nancy Fraser tells Marc Lamont Hill why she believes capitalism is at the root of multiple world crises. The world is facing multiple crises simultaneously: Climate change, the rise of authoritarian movements, and the exploitation of labour from the Global South, among others. Professor of philosophy and politics at the New School, Nancy Fraser, says “it can’t be a coincidence” – at the root of it all is capitalism.

So how do resistance movements build a power big enough to fight back? And will it take a fundamental restructuring of society?

This week on UpFront, Marc Lamont Hill speaks with professor of philosophy and politics at the New School, Nancy Fraser.

[–] scarbeque@szmer.info 2 points 5 months ago

Mam nadzieję, że ich zaboli

[–] scarbeque@szmer.info 1 points 6 months ago (1 children)

Ok, historia XX wieku nie jest moją najmocniejszą stroną ale nigdy nie słyszałem, żeby ktokolwiek skreślał Niemcy w 1918

[–] scarbeque@szmer.info 1 points 6 months ago (4 children)

Nie wydaje mi się, żeby Europa miała jeszcze szansę na globalną hegemonię. Ale od USA powinna się odcumować bo ten statek płynie w coraz dziwniejszym kierunku.

[–] scarbeque@szmer.info 4 points 6 months ago

I bardzo dobrze

[–] scarbeque@szmer.info 1 points 6 months ago

No, może to kwestia presitizowa? "Kto z nas jest bardziej ogarnięty" a może sprawdzian, kto ma więcej sił w terenie?

 

Na tegoroczny Fundusz Kościelny przeznaczona zostanie rekordowa kwota, mimo że partia Donalda Tuska przed wyborami zapowiadała jego likwidację. Okazuje się, że głównym celem, na jaki przeznaczane są pieniądze z funduszu, są ubezpieczenia społeczne duchownych.

 

Wigilijna inicjatywa posła Ryszarda Petru, który postanowił spędzić ten dzień pracując w dyskoncie Biedronka, wywołała burzę w mediach społecznościowych. Analiza przeprowadzona przez Kolektyw Analityczny Res Futura wykazała, że aż 90 proc. komentarzy miało negatywny wydźwięk, podważając autentyczność akcji i krytykując ją jako chwyt marketingowy.

[–] scarbeque@szmer.info 2 points 8 months ago

Decyzja ta wzbudziła polemiki - jedni uważają, że swoją decyzją Watykan pomaga się uczestniczyć w życiu Kościoła milionom Indian; drudzy, że w Kościele katolickim dokonuje się inwazja pogaństwa. Prefekt dykasterii, kard. Arthur Roche, poinformował, że uznanymi przez Watykan elementami są: okadzanie kościoła w czasie mszy, udział we mszy osoby świeckiej, która na zaproszenie księdza kieruje modlitwą wspólnoty, oraz taniec.

– Nie chodzi o stworzenie nowego rytu tubylczego, ale o włączenie do liturgii różnych sposobów odnoszenia się do Boga tych ludów, które wyrażają to samo, co obrządek rzymski, ale we własnej formie kulturowej – wyjaśnił w hispanojęzycznej ACI Prensa kard. Felipe Arizmendi. – Celem adaptacji tubylczych elementów do katolickiej liturgii jest „przyśpieszenie postępu inkulturacji Kościoła wśród ludów tubylczych".

Arizmendi jest emerytowanym biskupem diecezji San Cristóbal de Las Casas w stanie Chiapas na południu kraju. To właśnie z tej diecezji wyszła inicjatywa, a Arizmendi był jednym z jej rzeczników w Watykanie. Ponad jedna czwarta (1,1 mln) mieszkańców Chiapas posługuje się jednym z indiańskich języków. A Rodrigo Aguilar, obecny biskup San Cristóbal de Las Casas, informuje, że 75 proc. wiernych w jego diecezji jest tubylczego pochodzenia. Głównymi rdzennymi grupami etnicznymi w regionie są Tseltalowie, Tsotsilowie, Ch’olowie (Czolowie), Tojolabalowie i Zoque.

W 130-milionowym Meksyku 23 miliony obywateli identyfikuje się jako ludność rdzenna. Diecezja San Cristóbal de Las Casas została założona w 1539 r.

"Pielęgnują swoje zwyczaje dzięki religii"

Meksykańscy biskupi zdecydowali się jednak przedłożyć prośbę w imieniu wszystkich meksykańskich diecezji.

"Niestety, tradycyjne elementy kultury i języka znaczą coraz mniej dla młodych ludzi. Ale rytuały i zwyczaje związane z religią są przechowywane jak skarby", ocenił Aguilar w rozmowie z serwisem Crux.

W istocie msze wśród grup tubylczych w Meksyku od dawna zawierają "tubylcze elementy", zgodnie zresztą z duchem II Soboru Watykańskiego. Jednak, jak poinformował w Crux jezuita Felipe Ali Modad, dopiero w 2007 r. diecezja w San Cristóbal de Las Casas rozpoczęła prace nad oficjalnym skodyfikowaniem tych elementów.

– Nieżyjący już biskup Samuel Ruiz po powrocie z II Soboru Watykańskiego działał na rzecz inkulturacji liturgii. Wtedy zaczęło się tłumaczenie sakramentów i modlitw, a także włączanie nowych rytów – opowiadał Modad, który koordynował prace nad dokumentem wysłanym do Watykanu.

Propozycję z 2007 r. wysłano do Watykanu, ale najwyraźniej nic z tego nie wyszło, bo kolejną biskupowie meksykańscy przygotowali w 2021 r., a potem jeszcze jedną latem 2023 r., po tym, jak Konferencja Biskupów Meksykańskich (CEM) niemal jednogłośnie zatwierdziła zmiany we własnym gronie – za było 103 na 105 hierarchów.

Odpowiedź Watykanu przyszła 8 listopada tego roku – ale na razie jest to tylko uznanie (recognitio) tubylczych elementów w mszach odprawianych w diecezji San Cristóbal de Las Casas i sąsiadującym z nią mieście Tuxla Gutiérrez. Dykasteria ds. Kultu Bożego dała do zrozumienia, że Watykan jest gotów zaakceptować "nieznaczne wariacje" w liturgii w pozostałej części kraju, ale oczekuje dodatkowych informacji na temat proponowanych zmian.

Co konkretnie zatwierdził Watykan Wśród elementów zatwierdzonych przez watykańską dykasterię jest użycie kadzidła w określonych momentach mszy: na początku, podczas ofiarowania chleba i wina oraz w momencie konsekracji.

Okadzania ołtarza, krucyfiksu, obrazów, darów dokonuje nie kapłan, lecz osoba świecka, często zajmują się tym kobiety.

– Zwykle robią to poza mszą, a my wprowadzamy do liturgii – wyjaśnił kard. Arizmendi w ACI Prensa.

Drugim zatwierdzonym przez Watykan elementem jest uczestnictwo osoby świeckiej w celebrowaniu mszy.

– To doświadczony mężczyzna lub kobieta, obdarzona zaufaniem i wybrana przez wspólnotę, w której imieniu prowadzą modlitwę w czasie mszy. Jest to tradycyjne stanowisko – dodał Arizmedi.

W dokumencie przedstawionym Watykanowi biskupi meksykańscy tak opisują trzeci element, czyli taniec. "Czasem dziękczynienie po komunii odbywa się za pomocą rytualnego tańca (lekkie ruchy ciała), któremu towarzyszy muzyka instrumentalna typowa dla danego miejsca".

"To liturgia Kościoła, a nie tylko zwyczaje i nawyki, na które patrzy się z podejrzliwością – napisał kard. Arizmedi na katolickim portalu Exaudi, gdzie prowadzi cotygodniową kolumnę. – To bardzo ważne, ponieważ jest to drugi przypadek w całej historii posoborowej, kiedy zatwierdzono adaptacje liturgiczne; inny dotyczył diecezji Zairu w Afryce. Obrzędy te są formą inkarnacji wiary w formach, które są bardzo specyficzne dla tych kultur. Nie wymyśliliśmy ich, lecz przyjęliśmy to, czym te kultury żyją i co jest zgodne z obrządkiem rzymskim".

Dykasteria ds. Kultu Bożego zapowiedziała także, że na języki tseltal, tsotzil, ch'ol, tojolab'al i zoque zostanie przetłumaczonych kilka liturgicznych dokumentów, w tym "Ordo Missae", czyli "Ogólne Wskazówki dotyczące Porządku Mszy", tak aby wesprzeć odprawianie mszy w tubylczych językach. Po zagarnięciu terytorium dzisiejszego Meksyku przez Hiszpanów i wprowadzeniu katolicyzmu msze odprawiane były najpierw po łacinie, a potem po hiszpańsku. W 2013 r. papież Franciszek zgodził się, aby w diecezji San Cristóbal de Las Casas msze, a także spowiedź i rytuał chrztu, odprawiane były w majańskich językach tsotsil i tzeltat.

– Te języki istniały tu przez co najmniej siedem wieków przed hiszpańską inwazją i dla wielu ludzi nadal są mową ojczystą. To naturalne dla wszystkich modlić się w mowie rodzinnej – powiedział o. Modad w rozmowie z portalem Crux.

Konserwatyści: Wprowadzanie elementów pogańskich do wiary katolickiej Uznawanie lokalnych elementów katolickich mszy w Ameryce Południowej zawsze wzbudza emocje i dyskusje na temat obrony "rdzenia katolickiej wiary i obrządku" oraz granic tolerancji dla "obcych naleciałości".

Kanadyjski konserwatywny portal LifeSite przekonuje, że Watykan zaaprobował "obrzęd majański", który "zawiera wiele elementów pochodzących z pogańskiej, tubylczej kultury". Nawet polski portal PCh24 pisze, że "budowanie kwiatowych indiańskich ołtarzy na ziemi oraz różnego rodzaju tańce i śpiewy indiańskie są tam rzeczą zupełnie normalną (...) świecki przewodniczący de facto kieruje częścią modlitw, a grupa kobiet na mocy specjalnej posługi okadza ołtarz zgodnie ze zwyczajami Majów, a dodatkowo nierzadko stawia się kwiatowe ołtarze i wprowadza różne inne elementy indiańskie, w tym tańce". Zatroskany o czystość katolickiej mszy w Meksyku portal pyta dramatycznie: "Tak mają wyglądać „kulturowe" i „lokalne" adaptacje?…"

14 listopada biskup Arizmendi musiał tłumaczyć, że zaakceptowane przez Watykan elementy "nie zniszczą liturgii. Przeciwnie: chodzi tu o uczynienie z niej kultury".

Tydzień później Konferencja Biskupów Meksykańskich poczuła się zobowiązana do wystosowania nowego dokumentu, w którym zapewniła, że zaakceptowane przez Watykan elementy są "opcjonalne", dotyczą tylko grup tubylczych w Chiapas, nie stanowią nowego rytuału, a tzw. "rytuał majański" czy "msza majańska" nie istnieją. A także, że zgoda Watykanu nie obejmuje "rytualnych tańców", "użycia majańskiego ołtarza", modlitw skierowanych w cztery strony świata, ani przekazania roli odprawiającego mszę osobie świeckiej – jej udział we mszy ma zawsze być poprzedzony zaproszeniem ze strony księdza.

Watykan otwiera się na Chiny W ostatnią środę, podczas audiencji generalnej na Placu Św. Piotra, papież Franciszek ogłosił, że od 4 grudnia synteza środowych katechez będzie tłumaczona także na język chiński. Słowa Franciszka są już przekładane na francuski, angielski, niemiecki, hiszpański, portugalski, arabski i polski.

To moment historyczny. Jak komentuje portal "Vatican News", "decyzja ta jest konkretnym sygnałem uważności i miłości wobec ludu chińskiego, które wielokrotnie wyrażał papież Franciszek".

 

Nawet polski portal PCh24 pisze, że "budowanie kwiatowych indiańskich ołtarzy na ziemi oraz różnego rodzaju tańce i śpiewy indiańskie są tam rzeczą zupełnie normalną (...) świecki przewodniczący de facto kieruje częścią modlitw, a grupa kobiet na mocy specjalnej posługi okadza ołtarz zgodnie ze zwyczajami Majów, a dodatkowo nierzadko stawia się kwiatowe ołtarze i wprowadza różne inne elementy indiańskie, w tym tańce". Zatroskany o czystość katolickiej mszy w Meksyku portal pyta dramatycznie: "Tak mają wyglądać „kulturowe" i „lokalne" adaptacje?…"

[–] scarbeque@szmer.info 4 points 1 year ago

Ok, rozumiem, że zamierzonym odniesieniem tego tekstu jest polityczna polaryzacja w USA ale warto go przeczytać.

[–] scarbeque@szmer.info 3 points 1 year ago

Dość niesamowite

 

Posłanka Polski 2050 Izabela Bodnar, która walczy o prezydenturę Wrocławia, jak ognia unika pytań o ciążące na jej mężu korupcyjne zarzuty. Twierdzi, że mają one charakter polityczny. Tyle że — jak ustalił Onet — Maciej B. na celowniku ABW i CBA znalazł się na długo przed jej zaangażowaniem w politykę. Według prokuratury mężczyzna w 2020 r. miał wręczyć łapówki za pozytywne rozstrzygnięcie kontroli VAT w swoich spółkach, interwencję u ówczesnego ministra finansów Tadeusz Kościńskiego z PiS i polityczne "dojścia", które skutkować miały nowymi zleceniami dla jego firm śmieciowych.

 

Przy ul. Kolejowej we Wrocławiu powstało nowe osiedle z 469 mieszkaniami na wynajem. To pierwsza w mieście inwestycja w ramach programu [i]Mieszkanie Plus[/i]. Już niedługo ruszy nabór wniosków na przydział lokum. Jakie są zasady?

 

Książka Graebera i Wengrowa okazała się być czymś zupełnie innym niż się tego spodziewałem. Autorzy najwyraźniej to przewidzieli i już na samym początku wyjaśnili, że to jest książka o genezie nierówności społecznych czy państwa. Wręcz przeciwnie. Graeber i Wengrow polemizuje z samą koncepcją “genezy” czy “oryginalnego stanu ludzkości”, jakiegoś mitycznego okresu przed narodzinami państwa, własności czy nierówności majątkowych i statusowych. Koncepcja ta - piszą - ogranicza nasze myślenie do dwu równie nieznośnych alternatyw - pozbawionego złudzeń reformizmu, według którego niczego zasadniczo nie można zmienić i pozostaje nam tylko wprowadzanie drobnych ulepszeń istniejącego systemu oraz romantycznego prymitywizmu, postulującego powrót do mitycznego stanu pierwotnej niewinności. Przede wszystkim jednak koncepcja “genezy” nie ma żadnego potwierdzenia w naszej aktualnej wiedzy czy to archeologicznej czy antropologicznej (Graeber jest antropologiem, Wengrow - archeologiem, wiedzą więc o czym piszą). Tu bowiem okazuje się, że nie ma czegoś takiego jak “oryginalny stan ludzkości” - tak daleko jak pozwalają nam to stwierdzić wykopaliska grupy ludzkie były społecznie zróżnicowane. Ich formy życia zaś były skutkiem kultury, historii i polityki nie zaś prostą ekspresją nieskażonej cywilizacją pierwotnej ludzkiej natury.

Teoria “genezy nierówności”, nowoczesne wersja mitu o wygnaniu z ogrodu Edenu, narodziła się z dyskusji oświeceniowych filozofów takich jak Hobbes czy Rousseau. Siła tej narracji jest taka, że do dziś, pomimo postępów naszej wiedzy nie potrafimy uwolnić się od niej uwolnić. Nasze myślenie ciągle w tej czy innej formie nawiedzają obrazy “stanu natury” czy “szlachetnego dzikusa”. Jednak zdaniem Graebera i Wengrowa znacznie bardziej problematyczny od mitu “szlachetnego dzikusa” jest mit “głupiego dzikusa” - podzielane zarówno przez zwolenników Hobbesa jak Rousseau przekonanie, że sposób życia tzw. ludzi niecywilizowanych charakteryzuje niewinna nieświadomość istnienia alternatywnych możliwości. W duchu ojca antropologii anarchistycznej, Pierre’a Clastres’a, choć pozostając krytyczni wobec jego prac badawczych, twierdzą, że społeczności bezpaństwowe były jak najdalsze od nie zdawania sobie sprawy z niebezpieczeństw hierarchii i władzy. Jako główny argument podają stwierdzone przez wielu antropologów - nie tylko anarchistycznych, m. in. przez Levi-Staussa, zjawisko sezonowych zmian organizacji społecznej charakteryzujących życie wielu zbadanych plemion. Społeczności te, np. opisani w Smutku tropików Nambikwara, żyją część roku w formie swobodnych band łowiecko-zbierackich, pod mniej lub bardziej patriarchalną władzą wodzów a pozostały czas spędzają w znacznie bardziej egalitarnych osadach, zajmując się ogrodnictwem i kolektywnie podejmując najważniejsze decyzje. Podobne przejawy zmiennej organizacji społecznej autorzy tropią także w materiale archeologicznym. Pokazują na przykład, że wielkie ośrodki jak Göbekli Tepe, znacznie wyprzedzające zarówno rolnictwo jak i osiadły tryb życia mogły być właśnie takimi miejscami okresowej zmiany struktury społecznej - gdzie żyjący zazwyczaj w rozproszeniu łowcy-zbieracze gromadzili się na jakąś część roku by tworzyć bardziej złożony organizm społeczny - zdolny do podejmowania zorganizowanych prac zbiorowych na dużą skalę - by potem znowu powrócić do swobodnego wędrowania. Zdaniem Graebera i Wengrowa powinniśmy w tym kontekście pytać się zatem nie tyle o genezę władzy, państwa i nierówności ale o przyczyny utraty takie kontroli nad naszą własną strukturą społeczną, zdolności o re-organizacji naszych relacji.

Świadoma, zbiorowa kontrola nad organizacją społeczną jest głównym tematem tej książki. Zdaniem autorów idea ta, daleka od bycia wynalazkiem europejskiego oświecenia, była ona bliska rozmaitym ludom na całej planecie w każdym okresie naszych dziejów. Graeber i Wengrow uznają nawet, że że do XVIII wiecznej Europy dotarła ona raczej w skutek dyskusji z rdzennymi mieszkańcami kontynentu amerykańskiego niż, że narodziła się tu oryginalnie. Autorzy The Dawn of Everything zawzięcie polemizują z wszelkimi determinizmami uznającymi powstanie hierarchicznej organizacji państwowej za konieczne ze wzgledu czy to na sposób produkcji (przejście do łowiectwa-zbieractwa do rolnictwa), czy narodziny osiadłego trybu życia czy wzrost rozmiarów i złożoności społeczności ludzkich. Wskazują na przykład na odkrywane na terenie obecnej Ukrainy ślady osad liczących wiele tysięcy mieszkańców w których nie można znaleźć żadnych zachowanych przejawów nierówności czy panowania. Próbują odkrywać historię prehistorii - odczytując z materiału archeologicznego ślady obalających władze rewolucji sięgających najwcześniejszych dziejów ludzkości. Paradoksalnie - źródeł powstania władzy państwowej dopatrują się zatem nie tyle w polityce co raczej sferze prywatnej - w stopniowym rozszerzaniu patriarchalnej władzy ojca rodziny oraz wyzysku pracy opiekuńczej w formie niewolnictwa (“instytucji domowej”) która stała się ośrodkiem akumulacji bogactwa oraz środków przemocy, zdolnym w pewnym momencie do podporządkowania sobie zasadniczo demokratycznej sfery publicznej.
.

Choć tytuł książki sugeruje, że mamy tu do czynienia z przedstawicielem gatunku tzw. Wielkiej Historii, gatunku zdominowanego przez takich autorów-celebrytów jak Jared Diamond, Steven Pinker czy Juwal Harari to w rzeczywistości “Dawn of Everything. A new history of humanity” jest potężną polemiką z samymi założeniami tego gatunku. Jej celem jest nie tyle zbudowanie jednolitej, wszechobejmującej narracji o narodzinach cywilizacji co pokazanie, że historia ludzkości zawsze była - i w domyśle zawsze będzie - domeną historii małych, lokalnych i zawsze przygodnych walk o władzę i wolność. Rezultat tych walk, jaki by akurat nie był nie został ustalony z góry przez jakiś zewnętrzne, ponadludzkie - boskie czy naturalne - siły i nigdy nie może został uznany za ostateczny czy nieprzezwyciężalny.

view more: next ›