obywatelle

joined 5 years ago
[–] obywatelle@szmer.info 6 points 1 week ago

Z głębokiej frustracji przemianami pokoleniowymi, podbijanej przez narracje które skłaniają się ku redpillowskim fantazmatom. To tak w skrócie. Doszliśmy do etapu w którym mężczyźni tak dalece pożądają kobiet jako czegoś co im się "należy", że przechodzą do otwartej nienawiści wobec nich. Wymyślają sobie buzzwordy typu "epidemia samotności mężczyzn", bo są rozczarowani, że kobiety nie można, jak jeszcze lekko ponad sto lat temu, wziąć za mordę i przypisać do męża. I nakazać jej posłuszeństwo.

Kultura się zmieniła, kobiety też się zmieniły, teraz actually wypada cokolwiek sobą reprezentować żeby jakąś zainteresować i utrzymać przy sobie, a przecież ojce i dziadki nie musiały. Baba była im niejako przydzielana społecznie, bo albo do małżeństwa zmuszała ją konieczność ekonomiczna albo względy kulturowe. Zawsze można było ją zaszantażować odcięciem od zasobów, albo po prostu przyłożyć żeby się słuchała - i świat był piękny.

Kobiety się zmieniły, ale mężczyźni niekoniecznie. Niektórzy i owszem - i oni nie mają dziś takich problemów, albo mają inne, ale nie muszą obligatoryjnie kobiet nienawidzić. Ale ci, którzy się nie zmienili, zmienić się nie chcą. Ich głowy wypełnia pytanie: "dlaczego, skoro jestem obiektywnie silniejszy fizycznie i bardziej zdeterminowany od przeciętnej baby, muszę w ogóle skakać wokół tematu?". Ponownie: ojce nie musiały. A skoro "baby mnie nie chcom", to rodzi się frustracja i taki typek zastanawia się dalej nad tym dlaczego one mają dziś czelność w ogóle mu pyskować, odpowiadać sarkastycznie, OBNOSIĆ SIĘ z tą swoją niezależnością? Dlaczego niby nie mogę nic im zrobić?".

A potem wystarczy często parę łyków gorzały, jakaś skumulowana latami agresja, i tak się jakoś samo dzieje panie wysoki sądzie, ona sama mi naszła.

[–] obywatelle@szmer.info 1 points 3 weeks ago* (last edited 3 weeks ago)

Jak doszedłeś do wniosku że to "Żydzi u władzy" są explicite zagrożeniem?

 

Tłumaczenie z: Jan Szenkman, The Moscow Times


Armenia próbuje wyrwać się z putinowskiej strefy wpływów. Jednak w Erywaniu nic nie jest czarno-białe. Jeśli jesteś prozachodni i krytykujesz Rosję, możesz zostać uznany za wroga wartości narodowych. A jeśli chcesz szanować wartości narodowe i krytykować rząd, lądujesz po tej samej stronie, co Putin.

Konflikt między premierem Armenii Nikolem Paszynianem a hierarchami Ormiańskiego Kościoła Apostolskiego nabiera tempa. Doszło już do wzajemnych obelg, starć z siłami bezpieczeństwa i aresztowań. Także na terytorium Eczmiadzynu, zwanego "ormiańskim Watykanem", co jest sytuacją bez precedensu.

Aresztowano arcybiskupa Sziraka Mikaela Ajapachjana, arcybiskupa Bagrata Galstanjana i rosyjskiego oligarchę Samwela Karapetjana, który kontroluje większość sektora energetycznego Armenii. Wszyscy zostali aresztowani za mniej więcej to samo: nawoływania i przygotowania do przejęcia władzy. Najwyraźniej nie jest to koniec konfliktu, a dopiero jego początek.

Z formalnego punktu widzenia działania Paszyniana mają podstawy. W ciągu ponad trzech lat, kiedy mieszkałem w Armenii, miały miejsce co najmniej trzy próby zamachu stanu. Ostatnia była prowadzona przez arcybiskupa Galstanjana, który miał poparcie Katolikosa Wszystkich Ormian. Wina Ajapachjana i Karapetjana jest mniej oczywista, zostanie ustalona przez sąd.

Wszystko to nie jest prywatnym konfliktem, nie jest drobnym zamieszaniem politycznym, ale kolejnym etapem zwrotu Armenii z kierunku rosyjskiego na zachodni, który rozpoczął się w 2022 r., w pierwszych miesiącach wojny w Ukrainie. Powoli, bardzo ostrożnie, zgodnie z zasadą "jeden krok do przodu, dwa do tyłu", kraj zaczął wycofywać się spod rosyjskich wpływów.

Skończyło się to tragicznie: utratą Karabachu i kilku innych terytoriów, falą antyormiańskiej propagandy w rosyjskich mediach i ciągłymi próbami zmiany rządu. Gołym okiem widać, kto dokładnie kołysze krajem i go dzieli — rosyjskie służby specjalne, piąta kolumna (jest obecna także w armeńskim parlamencie i niespecjalnie się z tym kryje), rosyjska ambasada.

W maju 2022 r. w protestach aktywnie uczestniczył były prezydent Robert Koczarian, wielki przyjaciel Władimira Putina. Na prawie każdym wiecu widzę blogera Mikiego Badaljana, który jest otwarcie prorosyjski. Był wielokrotnie przyłapywany na kontaktach z przedstawicielami Rosji, a raz został zatrzymany za nielegalny handel bronią (nawiasem mówiąc, razem z felietonistą armeńskiego Sputnika), ale potem zwolniony.

Każda akcja uliczna w Erywaniu jest entuzjastycznie witana przez Margaritę Simonjan [redaktorkę naczelną telewizji RT]. I za każdym razem dolewa ona oliwy do ognia: "Ormianie mieszkający w Armenii, na co czekacie? Na ścinanie głów waszym synom i zabieranie córek do haremów, jak to już miało miejsce w naszej historii?". A kiedy tylko słyszy nazwisko Paszyniana, zaczyna przeklinać.

Minister Siergiej Ławrow jest oczywiście bardzo zaniepokojony tą kwestią. Po wydarzeniach w Eczmiadzynie bez ogródek powiedział: "Rosja jest zainteresowana zapewnieniem, że [Kościół ormiański] nie będzie poddawany nieuzasadnionym atakom". Tak bardzo zainteresowana, że armeńskie ministerstwo spraw zagranicznych musiało poprosić go, by zajął się swoimi sprawami. W końcu, nawet jeśli Ormianie się mylą, jest to kwestia samych Ormian.

Istnieją również oznaki pośrednie. Po aresztowaniu Karapetjana ormiańskie ciężarówki przewożące towary do Rosji zostały zatrzymane na przejściu granicznym. Nie jest też tajemnicą, że Erywań jest pełen rosyjskich służb bezpieczeństwa, które zachowują się dość bezceremonialnie. Po śmierci Nawalnego nie zawahały się one niemal otwarcie śledzić antywojennych aktywistów. Zdarzały się również przypadki porwań, prób werbunku i podsłuchów.

Jak nie Arcach, to Kościół

Z drugiej strony niezadowolenie z działań Paszyniana w Erywaniu jest naprawdę duże. I to nie tylko z powodu sympatii do Rosji. Armenia nie jest najbardziej religijnym krajem na świecie, nie ma tu wielu pobożnych wierzących, księża są traktowani bez większego pietyzmu. Jednak religia jest tak mocno zakorzeniona w kodzie narodu, że ingerencja w kościół jest postrzegana przez wielu jako atak na samą istotę ormiańskości.

Ormianie lubią powtarzać, że jako pierwsi przyjęli chrześcijaństwo na poziomie państwowym i jest to prawda. Następnie państwowość została utracona na tysiąc lat, kraj był zajęty przez takie czy inne imperium, a jedyną instytucją, która zachowała język, kulturę, naukę, literaturę i ormiańską tożsamość, był Kościół Apostolski. Nie bez powodu turyści, którzy tu przyjeżdżają, spędzają całe dnie podróżując po starożytnych klasztorach.

Mój przyjaciel z Erywania lubi powtarzać: "Możemy znieść wiele, ale nie dotykaj naszych liter, Aznavoura i Arcachu". Po utracie Górskiego Karabachu zaczął mówić: "Naszego język, naszego Charles'a i naszego kościoła".

Czynnik Arcachu, czyli Górskiego Karabachu, musi być brany pod uwagę. Wpływa on na reakcje na każdą, najbardziej nieistotną ormiańską wiadomość. Do ciężkiej sytuacji politycznej (mały nieuzbrojony kraj otoczony dyktaturami, wojna Izreala z Iranem) dochodzą przygnębienie i świadomość braku perspektyw.

Depresja rozpoczęła się w 2020 r., po klęsce w 44-dniowej wojnie, i ogarnęła Armenię po utracie Górskiego Karabachu. Współczesna Armenia, Trzecia Republika, jak się ją tutaj nazywa, faktycznie rozpoczęła się w 1988 r. wraz z ruchem karabaskim, z żądaniem przyłączenia Karabachu do Armenii. Kwestia Karabachu jest tu dla tego kraju fundamentalna. Arcach, o który walczyli przez 30 lat, przepadł. Dla wielu Ormian jest to upadek wszystkiego, w co wierzyli. 30 lat i tyle poświęceń, a wszystko na nic.

Ludzie są przygnębieni i nietrudno ich zrozumieć. W 1991 r. wraz z przyjaciółmi budowaliśmy barykady przed tzw. Białym Domem w Moskwie, mając nadzieję, że budujemy nową Rosję, sprawiedliwą i humanitarną. Minęło 30 lat, rozpoczęła się wojna, represje, terror, a my jesteśmy zmuszeni myśleć, że zmarnowaliśmy życie i nie mamy przyszłości.

To nie przypadek, że mój przyjaciel w swojej triadzie zastąpił Arcach kościołem. W stanie kompletnej porażki psychicznej społeczeństwo szuka po pierwsze winnych, i jest to całkiem naturalne, a po drugie filaru, którego można się trzymać, aby nie oszaleć, zachować się, przetrwać. I wtedy ludzie widzą, że władze walczą z kościołem. Wielu jest oczywiście zszokowanych.

Ten kościół jest inny niż rosyjska cerkiew. Dobrze pamiętam, jak zachowywali się ormiańscy księża, gdy w 2022 r. przybyli tu licznie rosyjscy emigranci. Księża mówili: "Obchodźcie chrześcijańskie święta tak, jak jesteście przyzwyczajeni w domu, módlcie się tak, jak jesteście przyzwyczajeni. Jesteście zawsze mile widziani, zawsze będziemy was wspierać". Rosjanie, którzy byli przyzwyczajeni do bezkompromisowych biskupów prawosławnych, byli zaskoczeni taką tolerancją.

Przypomnę, że 110 lat temu to Kościół ormiański nie bał się pochować heretyka Lwa Tołstoja. Ponad 100 lat później sytuacja się powtórzyła: w Erywaniu, bez robienia z tego wielkiej sprawy, odbyło się nabożeństwo w intencji Aleksieja Nawalnego.

W Ukrainie Ormianie strzelają do siebie nawzajem

Sytuacja komplikuje się również w przypadku Samwela Karapetjana, który zamierza pozwać rząd i bronić interesów swojej firmy. Nie jest on nawet prorosyjski, ale po prostu rosyjski — jego status to rosyjski przedsiębiorca. Z drugiej strony wydał ogromne sumy pieniędzy na cele charytatywne, pomagając chorym i biednym, a wielu ludzi jest mu wdzięcznych. Jego firma jest ogromna, nikt nie chce stracić pracy. Karapetjan ma więc wielu zwolenników.

Jest jeszcze jedna rzecz, o której nawet strach pomyśleć. Jeśli konflikt zajdzie bardzo daleko, Moskwa może poprosić Karapetjana o odcięcie energii elektrycznej w Armenii, a kraj pogrąży się w ciemności. A wszyscy tutaj dobrze pamiętają lata blokady z lat 90.: zimno, brak ciepłej wody, problemy z gazem i bardzo złe jedzenie. Nikt nie chce powtórki.

Podział w ormiańskim społeczeństwie przebiega wzdłuż kilku linii. Stosunek do Rosji, wojna czy pokój, UE czy Organizacja Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym. Kłócą się o rosyjskich Ormian, kłócą się o muzykę, o Iran, o Turków, o język. W Erywaniu jest wielu absolwentów rosyjskojęzycznych szkół ormiańskich, dla których rosyjski był pierwszym językiem, a ormiański drugim, i to też jest swego rodzaju bomba zegarowa.

Spierają się także o wojnę w Ukrainie. Podczas gdy na początku większość ludzi była raczej obojętna na ten temat, teraz wszyscy zdają sobie sprawę, że po obu stronach i w dużej liczbie Ormianie walczą i giną. Ormianie strzelają do siebie nawzajem. Dla narodu, który przeżył ludobójstwo, to najgorsza rzecz, jaka może się zdarzyć.

Kiedy zbierałem komentarze na bieżące tematy polityczne, często mówiono mi: "Nie, nic nie powiem. Cokolwiek teraz powiem, będzie to ze szkodą dla mojego narodu. Nigdy nie możemy być wrogo nastawieni, nigdy nie możemy być podzieleni". Niektórzy twierdzą, że trzeba przetrwać za wszelką cenę, inni pytają, czy cena nie jest zbyt wysoka.

Społeczeństwo wpadło w diabelską pułapkę. W sytuację patową, w której tak źle i tak niedobrze. Jeśli jesteś postępowy, liberalny, prozachodni i krytykujesz Rosję, okazuje się, że działasz wbrew wartościom narodowym. A jeśli chcesz zachować wartości narodowe i krytykujesz rząd, znajdujesz się w tym samym obozie, co Putin.

Widziałem, jak charakter protestów zmieniał się na przestrzeni lat. W 2022 r. protestujący pokojowo rozmawiali z policją i opowiadali im swoje historie. W 2023 r. przewracali urny wyborcze, zatrzymywali samochody i blokowali ulice. W 2024 r. butelki poleciały w stronę budynku rządowego, a w odpowiedzi policja użyła siły.

Większość Ormian ma łagodny, niekonfliktowy charakter. Nie są wybuchowymi Gruzinami. Ormianin będzie unikał starcia do końca, próbując dojść do porozumienia. Ale jeśli doprowadzi się go do ostateczności, potrafi być bardzo twardy. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że co drugi mężczyzna tutaj walczył na wojnie.

Podczas jednego z wielu kryzysów politycznych zapytałem pewnego urzędnika: "Jaki jest wasz plan? Z czym chcecie skończyć?". Odpowiedział: "Plan jest taki, by grać na zwłokę. Nad światem zapanowała ciemność, a nad tą jego częścią w szczególności. Musimy przetrwać i czekać na świt".

[–] obywatelle@szmer.info 1 points 1 month ago

Update: ale tam zażarło!

[–] obywatelle@szmer.info 1 points 1 month ago

Kurde dobrze że mieszkam na wsi i mojemu prowajderowi wszystko jedno jaki mam ruter....

[–] obywatelle@szmer.info 3 points 1 month ago

I found it on dogecore FB page. Maybe the person who posted it knows.

[–] obywatelle@szmer.info 2 points 1 month ago

Spróbuję crossa, dzięki!

[–] obywatelle@szmer.info 3 points 1 month ago (1 children)

Ostatnie Pokolenie powstało w 2021 roku, czyli ponad 30 lat przed pospolitym ruszeniem przeciwko dziurze ozonowej.

Nikt nie mówi że to są pierwsi aktywiści ekologiczni na świecie, zluzuj. Nikt też nie mówi, że są najlepsi na świecie i najcudowniejsi.

OP nie jest skuteczna w podnoszeniu "świadomości ekologicznej", ale działa na polu przyjęcia jednej prostej prawdy: kryzys klimatyczny jest prawdziwy. Jeśli udajemy że go nie widzimy, łatwiej nami manipulować. Nie chce mi się powtarzać dwadzieścia razy tego samego, ale od kiedy do polskiego dyskursu weszło pojęcie czy to "globalnego ocieplenia" czy zmian klimatu, można było obserwować silną tendencję negującą SAM FAKT ISTNIENIA ZJAWISKA. I to nie przez jakichś polityków, tylko przez zwykłych ludzi, którzy woleli zatykać oczy i uszy, wmawiając sobie że nic takiego się nie dzieje, ekolodzy kłamią, są alarmistyczni, robią histerię, trzeba ich pozamykać itp. Imo byliśmy o krok od totalnego wyparcia zjawiska i OP się w to wpisało całkiem nieźle, bo dość agresywnie przypomniało o jego istnieniu i to w sposób którego nie dało się zignorować. Ja akurat śledzę często badania opinii, nasłuchuję też jako tako nastrojów społecznych (poza internetem) i w mojej opinii one się przechylają w stronę samej świadomości zjawiska, dalej od całkowitej negacji.

Oczywiście jesteśmy teraz jako społeczeństwo na etapie "negocjacji", albo "szukania winnego", czyli "no dobrze, klimat się zmienia, ale może się wyrówna jak posadzimy więcej drzew i tyle", albo "no jest jakiś problem, ale podatki z unii tego nie rozwiążą", ale imo weszliśmy na ten etap głównie dlatego, że czujemy się bombardowani tematem i niejako przymuszeni do uwagi. IMO to i tak lepsze niż nic, wszystko jest lepsze od totalnego trumpowskiego negacjonizmu. Im dłużej "negocjujemy" tym większa szansa że wejdziemy w etap "smutku/wściekłości". I tak naprawdę dopiero na tym etapie ostry antykorporacyjny rant może się w ogóle przyjąć. Ale nie będzie go już prowadzić OP, tylko ktoś inny.

Plus nie chce mi się już powtarzać, ale działania radykalne tego typu służą w dyskursie jako punkt odbicia dla innych, mniej radykalnych. A tych mamy coraz więcej. OP koncentruje złość na sobie, co sprawia że na ich tle inne, mniej radykalne organizacje mogą zdobywać większe poparcie. No i przesuwa się też percepcja tego, co jest radykalne. "No dobrze, to atakujcie już korporacje, zamiast przeszkadzać zwykłym ludziom" - to jest typ postawy który nie może zaistnieć w klimacie który całkowicie neguje zmiany klimatyczne. Bo gdybyśmy byli w etapie całkowitej negacji, to te ataki na korporacje nie wywołałyby ŻADNEGO odzewu społecznego, albo wręcz postawę typu "to terroryści, zamknijcie ich". Przerabialiśmy to przez ostatnie dekady: Greenpeace blokował statki, bardziej radykalne ruchy wchodziły na tereny elektrowni albo demonstrowały przed siedzibami korpo. Nikogo to nie obchodziło, bo problem był abstrakcyjny, daleko od człowieka. Wychodzi na to, że trzeba odrobinę zdenerwować wygodnego mieszczucha, żeby w dłuższej perspektywie ktoś inny przekierował jego gniew na realnych sprawców katastrofy.

Można krytykować dużo, czy to finansowanie, czy to jakimi metodami się posługują, ale nie można odmówić impaktu. Ja nie widzę wielkiej przyszłości w działaniach samego OP, pewnie się zresztą niedługo całkowicie rozwiąże się, a jego działacze wypalą, bo ich "model" bardzo temu sprzyja, ale dla mnie z szerszej perspektywy to są kamienie rzucane na szaniec. A z czegoś trzeba go zbudować.

[–] obywatelle@szmer.info 4 points 1 month ago* (last edited 1 month ago) (3 children)

Kiedy zwracasz uwagę na coś, od czego wszyscy chcą odwrócić oczy (bo chcą, naprawdę), nie będziesz "lubiany". Aktywiści którzy walczyli o prawdziwe przełamanie status quo nigdy nie byli lubiani w krótkim ujęciu. To współczesne podejście NGOsów i praktyki maszyn politycznych mówią ci, że "musisz uzyskać poparcie dla sprawy", ale w historii żaden aktywizm tak do końca nie działał. On polegał na robieniu wyłomu w społeczeństwie tak, by w ogóle dopuścić jakąś kwestię do dyskusji i zakorzenić ją w głowach. Dopiero potem przychodziła "opcja umiarkowana" i zgarniała sympatię, bo była odpowiednio sformatowana do percepcji widza kapitalistycznego spektaklu. Ale nie można ZACZYNAĆ z tej pozycji.

Aktywistów antyrasistowskich też "nienawidzili zwykli ludzie". Feministek takoż. A jednak stopniowo, po latach, optyka zaczęła się zmieniać.

[–] obywatelle@szmer.info 3 points 1 month ago

Problem wcale nie w samym fejsbuku. Ten ukaz jest po to, żeby żadna jednostka LP nie uchylała się od konieczności siania propagandy. Rozpoczęli teraz kolejną gównoakcję medialną i, co oczywiste, chcą być obecni na portalu na którym zbiera się wciąż najlepsze zasięgi dla ich bełkotu.

[–] obywatelle@szmer.info 4 points 1 month ago (7 children)

Właśnie to zrobiło. To jest bardzo ciężka pigułka do przełknięcia dla Polaków, którzy nie chcieli do niedawna w ogóle pogodzić się z tym, że jakiekolwiek zmiany klimatu mamy, a każdą łagodniejszą perswazję zbywali. Tego że ktoś blokuje im drogi zignorować nie mogli, więc siłą rzeczy teraz te myśli okupują ich głowy. Oczywiście nie znaczy to że zgadzają się ze wszystkimi proekologicznymi postulatami, ale pewne rzeczy zaczynają się już neutralizować w języku, w percepcji. Aktualnie wielu z nich będzie się jeszcze zapierać rękami i nogami, przesuwać tematy rozmowy na Unię i podatki klimatyczne itp, ale sam fakt że ciągle to z siebie wypluwają oznacza że w jakiś pokręcony sposób pojęli że zagrożenie jest prawdziwe. I kiedy wydarzy się jakiś kryzys ekologiczny, będą podskórnie myśleć o tym, że dobrze byłoby go rozwiązać. Bo nie pytają już "po co walczyć", ale "jak walczyć". To spora zmiana.

Jeśli jednym z celów aktywizmu jest zmiana świadomości, to OP na tę świadomość bardzo mocno oddziałują - dzięki swojemu uporowi. Wytrzymali nawet to, że początek ich działalności zbiegł się z publicznie wyrażanymi przez prawicę fantazjami na temat mordowania aktywistów z broni palnej, przejeżdżania ich samochodami itp. Doprowadizli stopniowo do momentu, w którym budzili więcej współczucia (przy przemocy policji czy służb) niż wcześniej, a fantazje o mordowaniu uciekły gdzieś w prawicowe zakątki internetu.

Jeśli zdarzyło się tak, że nie przepuścili gdzieś karetki itp to można to skrytykować, owszem, chociaż chciałoby się poznać źrodło tych rewelacji - bo np. rozmawiając z ich przedstawicielami na ostatnim Kongresono dowiedziałam się, że oni zawsze przepuszczali pojazdy służb, więc to też ciekawe co za sytuacja musiała się tam zdarzyć. Ja z punktu widzenia anarchistki mogę trochę sceptycznie patrzeć na ich niechęć do maskowania się albo model działania który raczej na pewno doprowadzi do wypalenia osób w krótkim czasie (casus Extinction Rebellion), ale nie będę nazywać ich działania pseudoaktywizmem tylko dlatego że "tak mi się wydaje". Aktywiści nie muszą się lubić, ale nie powinni dezawuować swoich wzajemnych działań bez porządnego uzasadnienia. Bo jeśli tak robią, nawijają tylko makaron na uszy prawicy.

[–] obywatelle@szmer.info 4 points 1 month ago (9 children)

No zrobiłam, ale specjalnie. Nawet nie dlatego że tak naprawdę o tobie myślę, tylko żeby pokazać ci jak łatwo obrzucić kogoś gównem.

I co ma moje pisanie do “Innego Świata” do moich prywatnych poglądów?

Wypowiadasz się na tematy polityczne, osadzasz się w pewnych kontekstach, działasz w jakiejś sferze politycznej. Nie ma czegoś takiego jak rozdzielenie prywatnego i politycznego tak naprawdę. Jeśli "prywatnie" nazywasz kogoś pseudoaktywistą to nagle mamy to traktować jako opinię jakiejś zupełnie innej osoby? Sugerujesz że twoja działalność publiczna to jakaś maska i że nie wyrażasz za jej pomocą swoich prywatnych poglądów, frustracji itp?

[–] obywatelle@szmer.info 6 points 1 month ago (11 children)

Wow, wartościowanie aktywizmu tutaj?

Spoko, twój blog też chuja robi, napisz sobie jeszcze dwadzieścia interpelacji do władzy i brandzluj się do open-source albo krzycz na księżyc bo w jakiejś szkole kazali mieć fejsbuka.

Miło było to przeczytać? Raczej nie, prawda? To teraz mała rada. Jako że jesteśmy tu na portalu o korzeniach anarchistycznych, a ty sam piszesz np. do Innego Świata, to powinieneś przyswoić jedną kluczową rzecz która powinna być przestrzegana w tzw ruchu: merytoryczna krytyka cudzych działań jest ok, natomiast samo wartościowanie aktywizmu i dzielenie go na lepszy i gorszy w sposób arbitralny jest zachowaniem które powinno eliminować cię z dyskusji. Zwłaszcza jeśli rozmawiamy tu o aktywizmie który jest w ten czy inny sposób pokrewny naszym wartościom i działa za pomocą metod które mają głębokie zakorzenienie w anarchizmie, sytuacjonizmie, ruchu ekologicznym itp. Jeśli już chcemy odmówić komuś miana aktywisty i działacza na rzecz wspólnego dobra, to powinniśmy mieć SOLIDNE argumenty. Nie nazywamy nikogo "pseudo-aktywistą" tylko dlatego że tak się nam wydaje.

Pieprzenie o tym, że coś "przynosi to efekt odwrócony od zamierzonego" tylko dlatego że ludzie się na OP denerwują, to też kompletne niezrozumienie idei tego typu aktywizmu, który ma cel bardziej dalekosiężny. Nie każde działanie ma przysparzać poparcia danej idei w sposób bezpośredni albo kierować ludzi w stronę popierania danej opcji politycznej. Tego typu działania są robione raczej po to, by oswajać ludzi z dyskursem, i to się dzieje. Pomimo wkurwienia i kierowania nienawiści w stronę samych aktywistów OP, sam temat problemu jakim są zmiany klimatu zaczyna się adaptować w dyskursie. Ludzie może i nie popierają różnych metod walki z tymi zmianami, ciągle kusi ich retoryka prawicowych partii, ale za sprawą ekspozycji na temat nie mogą udawać, że problem nie istnieje. Okno Overtona siłą rzeczy się przesuwa: zamiast totalnej negacji jest coraz więcej głosów że no dobrze, jest coś na rzeczy z tą całą ekologią. Oczywiście "nie powinniśmy być tak radykalni" - bo działania i filozofia OP służy tu za skrajny punkt odbicia - ale coraz częściej słyszy się, że "przecież można coś zrobić dla całej tej ekologii tylko bez denerwowania ludzi".

Wcześniej okno przechylało się w stronę przekonania, że możemy w ogóle nie dyskutować o zmianach klimatu, że coś takiego w ogóle nie istnieje, że ekolodzy jedyne co robią to sieją panikę, a w ogóle to po co komuś jakiś zrównoważony transport i inne bzdety. Teraz, w zestawieniu z konsekwencją i uporem jaki wykazują ludzie z OP, coraz więcej ludzi niechętnie przyznaje i zauważa problemy, nawet jeśli nie zgadza się co do recept i rozwiązań.

Zresztą z weganizmem jest dokładnie tak samo. Wszyscy jęczą, że "radykalni weganie nie robią nic tylko zawstydzają innych za to co jedzą", ale tymczasem to ich głos przebija się do publicznego sumienia, a nie głos umiarkowanych ekspertów przekonujących nas na spokojnie do zalet niejedzenia mięsa. To, że wielu z nas ma do dziś wewnętrzne wyrzuty sumienia które chce uciszyć krytyką takich ruchów, nie znaczy że owe ruchy nie mają racji. Nawet jeśli ich retoryka jest "nieprzyjemna", nieprzystępna, albo po prostu agresywna.

Okazuje się bowiem, że kiedy mówić spokojnie, nie słucha cię absolutnie nikt.

Nie sądźcie byście nie byli sądzeni.

 

Cały artykuł: https://archive.ph/BNXbG

Według raportu departamentu zdrowia sporządzonego po rutynowych badaniach pracowników pracujących przy zbiorach trzciny cukrowej, przed wyjazdem do pracy pod koniec ubiegłego roku usunięto macice 843 kobietom. Większość z nich nie miała 35 lat.

Doniósł o tym na początku czerwca indyjski portal News18. W tytule artykułu jest mowa o "szokującym raporcie", jednak ten proceder trwa od lat.

 

Post z FB.

Mastodon to jest jeszcze większa parodia mediów społecznościowych niż Twitter czy Fejs. Totalnie odradzam zwłaszcza mastodon[.]cloud. Parę dni temu nagle zawiesili nam konto za ...wpis ze stycznia. Wpis, który zapraszał na spotkanie z kolegami z HSBC (swoją drogą świetny materiał).

Odwołanie złożone, przez 5 dni nikt się nie odezwał 🤡 Bardzo mocno kocham te wszystkie organizacje wycierające sobie mordy open sourcem i wolnością słowa/brakiem cenzury.

Tłumaczą mu w komentarzach że robi złe założenia i nie rozumie chyba czym jest instancja, ale wiadomo, on nie musi.

 

Gdyby ktoś wątpił w to, co jakiś czas temu tu napisałam, czyli w fakt, że USA (ale i Europa) potajemnie kupuje surowce wożone przez tzw flotę cieni. Tu macie kolejne potwierdzenie, oczywiście nie wprost.

Tym zdezelowanym statkom dawno już mogłyby się przydarzyć "wypadki na otwartym morzu" gdyby była taka wola polityczna.

Ostatnio Ukraina rozpieprzyła z hukiem dwie duże rafinerie w obwodzie leningradzkim – mateczniku floty cieni. Efekt? Trump od razu przestaje się dąsać i siada do rozmów, jakby cała ta ostatnia hucpa w Białym Domu się nie wydarzyła. Robi to dlatego że wie, iż Ukraina będzie w stanie sabotować produkcję tego paliwa bez pomocy USA, więc straszenie odcięciem od danych wywiadowczych nic tu nie da. Ataki przeprowadzono... dronami.

 

Znowu idzie jakiś trend, oczywiście od USA, dziennikarstwo centralizuje się na substacku. Ja też tam jestem, chociaż mało co piszę. To po prostu wygodna platforma, ładnie formatuje tekst za ciebie, pozwala wstawiać obrazki, nie wymaga ogarniania HTML i CSS, oferuję personalizację adresu URL i możliwość otrzymywania płatnego wsparcia. Ofc jako platforma prowadzona przez skrajnych centrystów, nie ma problemu z np. publikowaniem nazioli.

Na fedi podnoszą się jednak głosy, że to wszystko i tak nieważne, bo zaraz przyjdzie jakiś tech billionaire i wyciągnie wtyczkę jednym ruchem, więc trzeba mieć ALTERNATYWY.

No i dobra, jakie są te alternatywy? Alternatywy dla ludzi którzy po prostu chcą pisać i chcą, żeby ich tekst wyglądał komunikatywnie, ale zwyczajnie nie mają łyżeczek do stawiania albo ręcznego poprawiania customowych szablonów na Wordpressie - bo i tak publikują w milionie miejsc i po prostu przeklejają to samo. Nie wspominając już o instalowaniu jakichś paczek, pakietów, kompilacji API czy innych magicznych zaklęciach.

Debil cyfrowy-friendly altenatywy, możliwe do sfederowania alternatywy, umożliwiające łatwą komunikację z innymi userami tej albo innych platform? Cokolwiek?

Obstawiam że ktoś tutaj będzie wiedział. Nie mam pojęcia jak działa Ghost. Można go sfederować czy coś?

I pamiętajcie, ja informatyczką nie jestem, do mnie trzeba jak do osła.

 

cross-postowane z: https://szmer.info/post/6008965

Jak reagować na tę próbę stworzenia alternatywnej historii mediów społecznościowych? Przede wszystkim nie dać jej sobie narzucić. Nie tylko całej tej sfałszowanej sekwencji wydarzeń, ale też poszczególnych jej elementów – na przykład nie pozwolić, aby słowo „moderacja” zostało zastąpione słowem „cenzura”.

Każda – każda! – przestrzeń publiczna jest jakoś moderowana. Pracuję na uniwersytecie i gwarantuję wam, że gdybyście wpadli do biura rektora bądź dziekana, wulgarnie ich zwyzywali, a potem zagrozili, że ich pobijecie, skończyłoby się poważnymi konsekwencjami. Skrajna prawica uroiła sobie tymczasem, że może bezkarnie wyzywać i grozić ludziom, a gdy jej się na to nie pozwoli, jest to „cenzura”.

view more: next ›