Xavier

joined 5 years ago
 

Dla nich to teatr, przedstawienie, reżyseria wyobrażeń, którymi karmią od rana do wieczora ludzi, żeby dorwać się do koryta, podzielić tortem, ustalić niczym gangi strefy działania, "nasze dzielnice, wasze dzielnice".

 

Ta sama mantra już kolejne dziesięciolecie. Można przypominać o rozmaitych przekrętach, o uwłaszczeniu się na majątku wspólnym i zdradzie programu pierwszej Solidarności, który postulował oddanie zarządu nad zakładami samym robotnikom, a nie szemranym typom, którzy mieli „dojścia”.

Kuczyński opowiada, że zakładów pracy nie rozwaliło zbyt szybkie otwarcie na konkurencję do której nie były przygotowane. Powtarza w kółko mantrę, że „były nierentowne”. Wszystkie? 100 procent nierentowności?

A może mieszkania zakładowe, które ukradziono w toku transformacji lokatorom też były „nierentowne” i należało je sprzedać za grosze? I przypadkiem pomijając prawa tychże lokatorów do pierwokupu?

 

Sporo jakiś czas temu mówiło się o "dochodzie podstawowym". Większości polityków nie bardzo się to podobało, żeby tak "dawać" a mało wymagać. Tymczasem w Polsce mamy już dość kosztowny "program pilotażowy" dochodu podstawowego. Odbywa się od lat w parlamencie.

Utrzymanie posła kosztuje nas rocznie ponad 430 tysięcy złotych, jak policzył Radek Karbowski i zaprezentował wyniki swojej analizy na Twitterze. Tam możecie się zapoznać z licznymi źródłami z których doją kasę posłowie niemal bezwysiłkowo.

 

Przez Wrocław, jak co roku, przeszła Manifa. Tym razem pod hasłem: „Postulaty te same, silniejsze głosy”.

 

Większość ludzi w tym kraju już chyba nie pamięta, że prawdziwa robota posła nie polega na siedzeniu w Warszawie w apartamentach, ale na dyżurach w swoich okręgach wyborczych. Spróbujcie zastać jednak takiego delikwenta. Łatwo może nie być, sprawdzamy listy obecności dość często lokalnie w trakcie rozmaitych akcji protestacyjnych.

Sejm obraduje średnio 65 dni w roku. Przez większość roku mają przebywać wśród swoich wyborców i słuchać ich opinii. Ponieważ są tylko, a nie aż „posłami”, czyli innymi słowy „posłańcami” woli ludzi, którzy ich wybrali. Tyle teoria, praktyka zaś, jak wiemy, niewiele z demokracją ma wspólnego. Decydują tak, jak im interes własny podpowiada, nie są związani żadnymi instrukcjami, bardziej się liczy dla nich decyzja takiego, czy innego prezesa partii niż to, co tam szemrzą sobie wyborcy na dole. Poseł oderwał się nie tylko od etymologii słowa, ale także swojej funkcji. Zagwarantowali sobie to nawet odpowiednim zapisem w konstytucji, gdzie nie reprezentują woli wyborców, ale jakiegoś abstrakcyjnego „narodu”.

 

O co chodzi z tym skłotingiem? Czy na skłocie się sprząta? Czy można się tam nauczyć kopania studni? Czy na skłocie się nie ma żadnych zasad? I czy można się tam napić dobrej kawy? I o tym, że większość "skłotersów" nawet nie wie, że jest "skłotersem", bo po prostu zajęła pustostan z powodu konieczności zapewnienia sobie dachu nad głową.

Podobno wszystko, co dobre jest albo grzechem albo jest "kontrowersyjne". Dzisiaj więc w podkaście Wolnelewo poruszam taki właśnie temat, który wzbudza w klasie średniej rozmaite emocje i nieporozumienia.

W dzisiejszym odcinku podcastu rozmawiam o skłotingu oraz problemach mieszkaniowych z Markiem mieszkańcem i aktywistą Domu Socjalnego im. Piotra Kropotkina we Wrocławiu, zwanego też Skłotem Hulajpole. Do posłuchania jak zwykle na Spotify, Apple i Google Podcasts oraz oczywiście na stronie wolnelewo.pl

 

W sprawie słynnego listu szefa Sii w którym oburza się, że w ogóle ktoś miał czelność założyć związek zawodowy w jego firmie. I to w sytuacji, kiedy on przekierował inwestycje z Francji do Polski, bo mu się nie podobały tam „egoistyczne” związki zawodowe, a Polska jawiła się jak „liberalny raj”, gdzie można każdego zwolnić i zatrudnić kiedy się chce.

No, więc oczywiście traktowanie Polski niemal jak jakiegoś kraju kolonialnego wywołuje słuszne oburzenie. Dużo też mówi o tym, jak kapitaliści traktują związki zawodowe. Najśmieszniejszy jest zarzut o „egoizm”. Ten zarzut przypomina mi argumenty męża, gdy źle traktowana żona zgłasza się do jakiejś organizacji po pomoc, zakłada Niebieską Kartę, a on oburza się, że „ona myśli tylko o sobie” i zarzuca jej „egoizm”.

 

Napisałem taki apel na fejsie. Ale nie wiem czy to nie wołanie na puszczy ;-)